– jak pomóc zwierzakowi?
Często się zdarza, że nasz kot
robiący samodzielne spacery zostaje potrącony przez jakiś pojazd, bądź
potraktowany butem przez jakiegoś dobrego człowieka. Kot naszej czytelniczki
najprawdopodobniej w wyniku potrącenia doznał urazu miednicy. Od tego czasu ma
problemy z trzymaniem moczu, oddawaniem stolca, brakiem czucia. W jaki sposób
postępować z takim kotem?
Kot
naszej czytelniczki trzy tygodnie temu wrócił do domu ze złamaną miednicą. Nie chodził,
nie miał czucia w ogonie, nie trzymał moczu i w ogóle nie oddawał stolca. Początek
tych dolegliwości był bardzo zły, ale kot szybko zaczął samodzielnie chodzić. Nadal
pozostaje problem z oddawaniem moczu i stolca. Ogon nadal bezwładnie zwisa. Opiekunka
codziennie odwiedza z nim codziennie weterynarza, który wypróżnia mu pęcherz i
robi lewatywę. Trzech różnych weterynarzy twierdzi, że kotek ma dużą szansę, żeby z tego wyjść. Kot nie otrzymuje
żadnych leków - jedynie 2 razy dziennie syrop, żeby nie miał zatwardzenia.
Odpowiedź weterynarza
Jak rozumiem przyczyna tego urazu nie jest
znana. Opisane przez Panią skutki zwykle są efektem potrącenia zwierzęcia przez samochód.
Ważne
jest, by wykonać zdjęcia RTG
miednicy (które
określi dokładne rozmiary uszkodzenia miednicy - ten typ złamania jest
stosunkowo łatwy do zdiagnozowania w czasie zwykłego badania klinicznego - oraz
odpowie na pytanie, czy wskazana byłaby chirurgiczna stabilizacja złamanych
odłamów). Należy również wykonać prześwietlenie
kręgosłupa.
Kot
bezwzględnie powinien otrzymywać leki - w takim przypadku podaje się
najczęściej leki
sterydowe, aby ograniczyć zmiany zapalne i obrzęk w obrębie
struktur neurologicznych (tutaj rdzeń kręgowy), które nie tylko utrudniają
prawidłowy proces gojenia, ale także mogą powodować uszkodzenie i doprowadzać
do zamierania neuronów. Zmniejszą te leki również ból.
Przestrzegam jednak przed podawaniem
leków przeciwbólowych z domowej apteki, większość tabletek przeznaczonych dla
ludzi jest dla kotów bardzo niebezpieczną trucizną.
Zaburzenia
wydalania moczu i kału są bezpośrednim skutkiem złamania miednicy i uszkodzenia
nerwów.
Być może lepszą metodą od wyciskania moczu z
pęcherza byłoby założenie
cewnika, co ograniczy konieczność przewożenia zwierzęcia i
zniweluje towarzyszący temu stres.
Kot
powinien mieć maksymalnie uniemożliwiony ruch, najlepiej byłoby go
przetrzymywać w transporterze.
Sytuacja wymaga jednak stałego nadzoru
lekarza weterynarii i ścisłego przestrzegania jego zaleceń.
Czy kot jest w stanie wyzdrowieć -
trudno jest powiedzieć na odległość, bez oceny jego stanu klinicznego. Jedne
przypadki kończą się szczęśliwie, inne niestety nie.
Stosunkowo często, nawet po pełnym
wyleczeniu, ogon pozostaje bezwładny ( co jest skutekiem uszkodzenia
kręgosłupa, nie miednicy).
Po kilku tygodniach
czytelniczka ponownienapisała:
Witam
ponownie.
Minęły prawie dwa miesiące od wypadku naszego
kotka. Byliśmy z nim w klinice weterynaryjnej we Wrocławiu (w sumie
odwiedziliśmy już 3-4 weterynarzy), ale niestety prześwietlenia mu nie
zrobiono. Twierdzono, że robi się je wtedy, gdy zwierzę kwalifikuje się do
operacji. U naszego kotka było już na operację za późno (to jest lekarzy
zdanie). Stwierdzono uszkodzenie, a może i zerwanie nerwów. Do weterynarza od
jakiegoś czasu już nie chodzimy, bo powiedział, że co było w jego mocy, to
zrobił. Kotek nie dostaje już sterydów, mama nauczyła się go wyciskać (sam nie załatwia się
nadal), czucie w ogonie nadal nie wróciło. Ogólnie ma się dobrze, bardzo dobrze
się porusza, zeskakuje i wskakuje na balkon na parterze. Rodzice uśpienia na razie w ogóle nie biorą pod
uwagę, bardzo go lubią. Dla mnie niestety nie jest to już ten sam kot.
Najgorsze
jest to, że kotek po prostu śmierdzi oraz nie wiadomo czy coś z niego nie
uleci. Przez to nie jest wpuszczany na kanapę, nie jest brany na ręce, na noc
zostaje w przedpokoju (boimy się, że wskoczy do łóżka i uleci mu mocz).
Jeżeli chodzi o oddawanie stolca to od czasu do czasu zostawia "bobki" po domu. Poza tym uważam, że
"wyciskanie" moczu nie jest dla kotka przyjemne, a może i
niebezpiecznie. Strasznie przy tym jęczy, a domownicy muszą tego wysłuchiwać
przynajmniej dwa razy dziennie.
Ja osobiście
proponowałam rodzicom
uśpienie kotka. Jego choroba jest nie tylko ciężka we współżyciu z nami, ale
wydaje mi się, że i kotek nie jest już tak szczęśliwy jak kiedyś. Zapewne
czuje, że nie jest już samodzielny. Zdarza mu się pójść do kuwety i starać coś
"wycisnąć", niestety bez skutku.
Obawiam
się też, że kiedy pójdzie na dwór, to inne koty mogą coś mu zrobić, przecież
nie jest w pełni sprawny. A nade wszystko najgorsze jest to, że nie jest już
tak rozpieszczany jak kiedyś i że spędza noce sam.
Jak
Pani myśli, czy po takim czasie mamy jeszcze liczyć na cud, czy raczej nasz
kotek nigdy nie będzie zdrowy?
Odpowiedź
weterynarz
Jeżeli po tak długim czasie nie
doszło do przywrócenia prawidłowych funkcji fizjologicznych, prawdopodobnie
doszło do całkowitego przerwania włókiem nerwowych w obrębie miednicy. Nie ma
zatem większych szans na przywrócenie prawidłowej mikcji i defekcacji.
Można jeszcze spróbować iniekcji z leków
uwrażliwiających pęcherz na impulascję nerwową, ale szansa na powodzenie tego
typu leczenia jest raczej niewielka.
Zwierzę na pewno nie żyje w
komforcie.
Należy jednocześnie pamiętać, że
koty nie okazują cierpienia. W społeczności zwierząt każde okazanie słabości
skutkuje spadkiem w hierarchii i utratą terytorium łowieckiego, gdyż silniejsze
osobniki spychają słabsze w gorsze rejony. Tak działa selekcja naturalna.
W obecnej sytuacji eutanazja kota
może być niestety jedynym rozsądnym wyjściem.
Odpowiedzi udzieliła:
Lekarz weterynarii Anna
Włodarczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz