czwartek, 20 czerwca 2013

Uraz miednicy u kota w wyniku potrącenia


– jak pomóc zwierzakowi?

          Często się zdarza, że nasz kot robiący samodzielne spacery zostaje potrącony przez jakiś pojazd, bądź potraktowany butem przez jakiegoś dobrego człowieka. Kot naszej czytelniczki najprawdopodobniej w wyniku potrącenia doznał urazu miednicy. Od tego czasu ma problemy z trzymaniem moczu, oddawaniem stolca, brakiem czucia. W jaki sposób postępować z takim kotem?

           Kot naszej czytelniczki trzy tygodnie temu wrócił do domu ze złamaną miednicą. Nie chodził, nie miał czucia w ogonie, nie trzymał moczu i w ogóle nie oddawał stolca. Początek tych dolegliwości był bardzo zły, ale kot szybko zaczął samodzielnie chodzić. Nadal pozostaje problem z oddawaniem moczu i stolca. Ogon nadal bezwładnie zwisa. Opiekunka codziennie odwiedza z nim codziennie weterynarza, który wypróżnia mu pęcherz i robi lewatywę. Trzech różnych weterynarzy twierdzi, że kotek ma dużą szansę, żeby z tego wyjść. Kot nie otrzymuje żadnych leków - jedynie 2 razy dziennie syrop, żeby nie miał zatwardzenia.

 

Odpowiedź weterynarza

         Jak rozumiem przyczyna tego urazu nie jest znana. Opisane przez Panią skutki zwykle są efektem potrącenia zwierzęcia przez samochód.
         Ważne jest, by wykonać zdjęcia RTG miednicy (które określi dokładne rozmiary uszkodzenia miednicy - ten typ złamania jest stosunkowo łatwy do zdiagnozowania w czasie zwykłego badania klinicznego - oraz odpowie na pytanie, czy wskazana byłaby chirurgiczna stabilizacja złamanych odłamów). Należy również wykonać prześwietlenie kręgosłupa.
          Kot bezwzględnie powinien otrzymywać leki - w takim przypadku podaje się najczęściej leki sterydowe, aby ograniczyć zmiany zapalne i obrzęk w obrębie struktur neurologicznych (tutaj rdzeń kręgowy), które nie tylko utrudniają prawidłowy proces gojenia, ale także mogą powodować uszkodzenie i doprowadzać do zamierania neuronów. Zmniejszą te leki również ból.
         Przestrzegam jednak przed podawaniem leków przeciwbólowych z domowej apteki, większość tabletek przeznaczonych dla ludzi jest dla kotów bardzo niebezpieczną trucizną.
         Zaburzenia wydalania moczu i kału są bezpośrednim skutkiem złamania miednicy i uszkodzenia nerwów.
         Być może lepszą metodą od wyciskania moczu z pęcherza byłoby założenie cewnika, co ograniczy konieczność przewożenia zwierzęcia i zniweluje towarzyszący temu stres.
         Kot powinien mieć maksymalnie uniemożliwiony ruch, najlepiej byłoby go przetrzymywać w transporterze.
         Sytuacja wymaga jednak stałego nadzoru lekarza weterynarii i ścisłego przestrzegania jego zaleceń.
         Czy kot jest w stanie wyzdrowieć - trudno jest powiedzieć na odległość, bez oceny jego stanu klinicznego. Jedne przypadki kończą się szczęśliwie, inne niestety nie.
          Stosunkowo często, nawet po pełnym wyleczeniu, ogon pozostaje bezwładny ( co jest skutekiem uszkodzenia kręgosłupa, nie miednicy).

          Po kilku tygodniach czytelniczka ponownienapisała:

          Witam ponownie.
           Minęły prawie dwa miesiące od wypadku naszego kotka. Byliśmy z nim w klinice weterynaryjnej we Wrocławiu (w sumie odwiedziliśmy już 3-4 weterynarzy), ale niestety prześwietlenia mu nie zrobiono. Twierdzono, że robi się je wtedy, gdy zwierzę kwalifikuje się do operacji. U naszego kotka było już na operację za późno (to jest lekarzy zdanie). Stwierdzono uszkodzenie, a może i zerwanie nerwów. Do weterynarza od jakiegoś czasu już nie chodzimy, bo powiedział, że co było w jego mocy, to zrobił. Kotek nie dostaje już sterydów, mama nauczyła się go wyciskać (sam nie załatwia się nadal), czucie w ogonie nadal nie wróciło. Ogólnie ma się dobrze, bardzo dobrze się porusza, zeskakuje i wskakuje na balkon na parterze. Rodzice uśpienia na razie w ogóle nie biorą pod uwagę, bardzo go lubią. Dla mnie niestety nie jest to już ten sam kot.
          Najgorsze jest to, że kotek po prostu śmierdzi oraz nie wiadomo czy coś z niego nie uleci. Przez to nie jest wpuszczany na kanapę, nie jest brany na ręce, na noc zostaje w przedpokoju (boimy się, że wskoczy do łóżka i uleci mu mocz). Jeżeli chodzi o oddawanie stolca to  od czasu do czasu zostawia "bobki" po domu. Poza tym uważam, że "wyciskanie" moczu nie jest dla kotka przyjemne, a może i niebezpiecznie. Strasznie przy tym jęczy, a domownicy muszą tego wysłuchiwać przynajmniej dwa razy dziennie.
          Ja osobiście proponowałam rodzicom uśpienie kotka. Jego choroba jest nie tylko ciężka we współżyciu z nami, ale wydaje mi się, że i kotek nie jest już tak szczęśliwy jak kiedyś. Zapewne czuje, że nie jest już samodzielny. Zdarza mu się pójść do kuwety i starać coś "wycisnąć", niestety bez skutku.
           Obawiam się też, że kiedy pójdzie na dwór, to inne koty mogą coś mu zrobić, przecież nie jest w pełni sprawny. A nade wszystko najgorsze jest to, że nie jest już tak rozpieszczany jak kiedyś i że spędza noce sam.
           Jak Pani myśli, czy po takim czasie mamy jeszcze liczyć na cud, czy raczej nasz kotek nigdy nie będzie zdrowy?

Odpowiedź weterynarz
           Jeżeli po tak długim czasie nie doszło do przywrócenia prawidłowych funkcji fizjologicznych, prawdopodobnie doszło do całkowitego przerwania włókiem nerwowych w obrębie miednicy. Nie ma zatem większych szans na przywrócenie prawidłowej mikcji i defekcacji.
           Można jeszcze spróbować iniekcji z leków uwrażliwiających pęcherz na impulascję nerwową, ale szansa na powodzenie tego typu leczenia jest raczej niewielka.
           Zwierzę na pewno nie żyje w komforcie.
           Należy jednocześnie pamiętać, że koty nie okazują cierpienia. W społeczności zwierząt każde okazanie słabości skutkuje spadkiem w hierarchii i utratą terytorium łowieckiego, gdyż silniejsze osobniki spychają słabsze w gorsze rejony. Tak działa selekcja naturalna.
           W obecnej sytuacji eutanazja kota może być niestety jedynym rozsądnym wyjściem.
                Odpowiedzi udzieliła:

                                                   Lekarz weterynarii  Anna Włodarczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz